Część z nas pamięta jeszcze z okresu PRL-u tzw. bezmięsny poniedziałek, który w połączeniu z piątkowym, kościelnym postem przy słabym zaopatrzeniu w mięso i wędliny mógł skończyć się nawet wymuszonym wegetarianizmem.
Płynęły też z tego korzyści, np.: zdrowsze żywienie, mniejsze wydatki na mięso i jego przetwory oraz co logiczne zwiększenie pogłowia bydła i nierogacizny.
A tak, bo skoro nie sprzedajemy w poniedziałek to 1 dzień nie bijemy w/w zwierząt i nie przetwarzamy mięsa.
Pomnażamy zatem nasze tzw. rezerwy mięsne, a i na eksporcie nieźle możemy zarobić.
Niestety ta logika jest złudna, co robimy, ano dzielnie wymieniany nasze mięso na trampki, majtki i lizaki z Chin i Wietnamu, do ZSRR idzie chyba bezwymiennie dorzucając też maszyny przemysłowe, rolnicze, a czasem też gotową fabrykę. Przecież nie ma w Polsce odpowiednio wykwalifikowanych pracowników by mogli wyprodukować trampki, majtki czy też lizaki, a na dodatek żeby jeszcze były chińskie lub wietnamskie. Swoją drogą takie trampki z czerwonym kółeczkiem na kostce i wkładką to było coś.
Wracajmy jednak do tematu. Co nam daje dzień bez mięsa, samo zdrowie, więcej kontaktu z owocami i warzywami, zmniejszenie agresji ( są i takie teorie ). same pozytywy. Zapomniałem o rybkach, toż to miód istny, karpik, szczupaczek nie mówiąc o węgorzu. A jak wiadomo rybka lubi pływać i dobrze, bo w Polsce, jak i zresztą chyba na całym świecie, jest w czym pływać.
To chyba jednak nie jest największa zaleta dnia bez mięsa.
Jesteśmy jednakowoż już w temacie narodowym, a i po trosze internacjonalnym.
Alkohol. Pić, czy zrobić sobie przerwę ?, no nie żeby tam od razu tydzień przerwy, może chociaż 2, 3 ? dni.
A na co ci to ? Walnij kielicha to ci głupie myśli z glowy wylecą.
A potem wrócą, dziękuję.
I co się okazuje, nie pijąc wcale nie czujemy się lepiej, a nawet jakby gorzej, nie możemy sobie miejsca znaleźć, od czasu do czasu, a to wątróbka, a to trzusteczka zaboli i świat jakiś dziwny, jakby mniej przyjazny, a jazgotu żony, a nie daj Boże teściowej to się znieś nie da.
No to logicznie rzecz biorąc, niepicie skraca życie, bo i organy wewnętrzne jakby cierpią, a i my z nerw ciągle wychodzimy przez bachory, rodzinę, a ogólnie rzecz biorąc cały ten ”dziwny”, jak już Czesiek śpiewał, a głupi on nie był, oj nie był, świat.
To tak dla uspokojenia nerwów małe piwko, no może dwa, święty nie jestem, a małe to małe, a potem się zobaczy.
A właściwie kontynuując ów szalenie logiczny wywód, to skoro abstynencja szkodzi, to ja wybieram zdrowie.
Ogólnie przecież nie jestem uzależniony, a w szczególności lubię wypić, a i nawet mi to służy.
I tu znienacka pojawia się tzw. meritum sprawy.
Jak bardzo boli, jak bardzo uwiera niektórych blogerów niepisanie, a właściwie niepublikowanie swoich...??? Właśnie czego ?
Dajmy odpocząć naszej duchowej wątrobie, pewnie zaboli, ale może dzięki temu nabierzemy więcej dystansu do siebie i otaczającego nas świat, może przypomnimy sobie, że ludzie to nie tylko my i „nasi towarzysze partyjni”, a różni od nas są też godni szacunku.
Może wreszcie zobaczymy własną rodzinę, kamień milowy koło naszego domu, uśmiech pani z warzywnego i strapioną twarz staruszki gdy sięga do ubogiego pugilaresu.
Być może pojawią się też lęki zduszone przez codzienną, zaloopowaną nawalankę na „przeciwników” politycznych, ideologicznych i wszelkiej maści wrogów naszych odwiecznych, a nawet przedwiecznych.
Nie bójmy się jednak, zobaczyliśmy, że wokół nas są ludzie tak różni, że aż podobni do nas.
Nadgarstki przestaną nas boleć, zaczniemy rozmawiać z ludźmi o sprawach pięknych i niepięknych, miłych i trudnych, inaczej zabrzmi w naszych uszach muzyka, może jakaś książka.
Pomyślmy co powiedziałby o wielu z nas, nas z salonu24 i naszym pisaniu, nieodżałowanej i świętej pamięci felietonista i literat, „człowiek, któremu się góry kłaniały” – Maciej Rybiński.
Nie czerwienią wam się choć uszy.
Nie do końca prawdą jest hasło: zgoda buduje, dodajmy, brak zgody kontroluje, a jak sprawdzimy to możemy już w zgodzie budować, choć w sporze.
Śmierć Papieża Jana Pawła II, Tragedia Smoleńska, Powodzie, codzienny trud, przyszłość pod znakiem zapytania to jeszcze mało dla nas, Polaków, nie takie czasy przetrwaliśmy.
Wystarczy zdjąć partyjne, niestety czasem religijne, a i ateusza klapki by zobaczyć promyk słońca w ludzkich oczach, a to już dobry przyczynek by zaprzestać opluwania się imię nie naszych interesów partyjnych, wierna służba partii – to straszne, czyżbyśmy zapomnieli jak to drzewiej bywało.
Czasem kilka dni bez mięsa pozwala nam poczuć jak ono naprawdę śmierdzi, a wóda jak śmierdzi.
Nie znaczy to jednak żebyśmy nie jedli i nie pili, jedzmy zdrowsze mięso, rybkę, napijmy się dobrego winka, lub dobrej nalewki dla kurażu, czy też naturalnego piwka.
I podobnie drodzy blogerzy postępujmy w życiu i blogowaniu, tylko czy tak naprawdę chcemy tego ?
Niestety sądzę, że są „Tacy”, którzy zjedzą byle jakie mięcho ( broń Boże nie piję tu do ubogich ), nachleją się paskudnej wódy albo chemicznego piwska i dalej krogulczymi pazurami będą skrobać po swoich zaplutych w iment kalwiaturskach.
Jak to mawiał Miś Paddington:
"Things happen to me. I'm that sort of bear".
Oj, byłbym zapomniał, dlaczego Chleba naszego powszedniego...?
Właśnie o tym napisałem.
Komentarze
Pokaż komentarze